CUDA 4/ BOSKA ŁASKAWOŚĆ ZAWSZE GOTOWA DO SPEŁNIENIA PRAGNIEŃ ŚW. FRANCISZKA

33. Nie tylko stworzenia służyły temu mężowi na skinienie, ale także wszędzie opatrzność Stwórcy zstępowała na jego życzenie. Ojcowska łaskawość Boga uprzedzała jego pragnienia i wychodziła mu naprzeciwko z troskliwą opieką, jako temu, kto całkowicie Bogu się powierzył. Równocześnie miały tu miejsce: brak rzeczy i zaopatrzenie, pragnienie i jego spełnienie.
W szóstym roku swego nawrócenia, płonąc pragnieniem męczeństwa, chciał przeprawić się do Syrii (por. l C 55). Wsiadł na okręt, żeby tam się udać, ale na skutek przeciwnych wiatrów razem z pozostałymi pasażerami znalazł się u brzegów Słowenii. Widząc, że jego pragnienie zostało pokrzyżowane, po upływie krótkiego czasu prosił pewnych żeglarzy, płynących do Ankony, aby go razem ze sobą wzięli i przewieźli. Wszakże oni uparcie odmawiali mu, bo nie miał czym pokryć kosztów podróży.
Jednak święty Boży, mocno ufając w dobroć Pana, potajemnie wszedł na okręt razem z socjuszem. Za zrządzeniem boskiej opatrzności znalazł się ktoś przez nikogo nie znany, kto przyniósł ze sobą zaopatrzenie w żywność. On to zawezwał do siebie pewnego pobożnego człowieka z okrętu i rzekł mu: „Weź to wszystko ze sobą i daj uczciwie tym biedakom, ukrywającym się na okręcie, na czas potrzeby.” I stało się tak, że zastała ich wielka burza. Przez wiele dni ciężko pracowali przy wiosłowaniu. Zjedli wszystkie zapasy żywności. Została jedynie żywność ubogiego Franciszka.
Za łaską i mocą rozmnożyła się ona tak, że chociaż jeszcze płynęli przez wiele dni, starczyło jej w pełni dla wszystkich, aż do portu w Ankonie. Żeglarze, widząc, że uszli niebezpieczeństwa na morzu za przyczyną sługi Bożego Franciszka i że przez niego otrzymali to, czego oni mu byli odmówili, złożyli dzięki wszechmogącemu Bogu, który zawsze okazuje się przedziwny i miłościwy w świętych swoich.

34. Gdy święty Franciszek, nie mogąc dotrzeć do Maroka jak tego pragnął, wracał z Hiszpanii, zapadł na bardzo ciężka chorobę. Udręczony nędza i niemocą oraz wygnany z zajazdu przez prostackiego oberżystę, na trzy dni stracił mowę. Wędrując dalej, po odzyskaniu nieco sił, powiedział bratu Bernardowi, że gdyby miał jakiego ptaszka, to by go zjadł. I oto, jakiś jeździec przycwałował polem, niosąc wybornego ptaka. Rzekł on świętemu Franciszkowi: „Sługo Boży, przyjmij skwapliwie to, co ci przesyła boska łaskawość!” Przyjął dar z radością, a rozumiejąc, że Chrystus ma o nim staranie, błogosławił Go ponad wszystko.

35. Kiedy leżał chory w pałacu biskupa Rieti (por. 2 C 43-44), on, ojciec ubogich, był ubrany w starą tunikę. Dlatego jednego razu rzekł do jednego z towarzyszy, którego ustanowił sobie gwardianem: „Bracie, jeśli możesz, chciałbym, abyś mi postarał się o materiał na tunikę.” Brat, usłyszawszy to, zachodził w głowę, jakby zdobyć to konieczne sukno, tak pokornie upraszane.
Na drugi dzień wczesnym rankiem idzie do bramy, żeby wyjść do osiedla po sukno. Ale oto jakiś człowiek siedzi pod drzwiami, chcąc z nim rozmawiać. Rzekł do brata: „Dla miłości Boga przyjmij ode mnie materiał na sześć tunik. Jedna zatrzymaj dla siebie, a resztę rozdaj za moja duszę, według swego uznania.” Ucieszony brat wrócił do brata Franciszka i doniósł mu o cudownie złożonej ofierze. Ojciec mu rzekł: „Przyjmij tuniki, ponieważ po to został on posłany, ażeby w taki sposób przyjść z pomocą mojej potrzebie. Niech będą dzięki Temu, który sam jeden zda się o nas troszczyć.

36. Lekarz okulista codziennie odwiedzał świętego męża, przebywającego w pewnej pustelni. Pewnego dnia święty rzekł do swoich: „Zaproście lekarza i dajcie mu jak najlepiej zjeść.” Gwardian mu odpowiedział: „Ojcze, mówimy ze wstydem, że nie śmiemy go prosić, jako że teraz jesteśmy biedni.” Święty odpowiedział: „Małej wiary, czyż chcecie, żebym wam powtarzał?” Lekarz, który właśnie był tam obecny, rzekł: „A ja, najdrożsi bracia, wasz niedostatek będę uważał za rozkosz.”
Bracia pośpieszyli i wyłożyli na stół cały zapas spiżarni, mianowicie trochę chleba i niewiele wina, i ażeby jeść wystawniej kuchnia przysłała trochę jarzyn. Tak więc stół Pański wygląda jak stół dla sług. Ale ktoś puka do drzwi, i oto jakaś kobieta ofiaruje koszyk pełny pięknego chleba, ryb i pasztecików zrobionych z homarów, a ponadto nałożony miodem i winogronami. Stół ubogich raduje się na ten widok. Tamte proste potrawy zostawiają na jutro, a dzisiaj biorą do jedzenia te wspaniałe. Lekarz zaś, wzdychając, mówi do braci: „Bracia, ani wy nie poznajecie, jak powinniście, świętości tego męża, ani my ludzie świeccy.”
Wreszcie nasycili się, przy czym bardziej nasycił ich cud, aniżeli potrawy. Tak więc owo ojcowskie oko nigdy nie pomija swoich biednych, a raczej odwrotnie, im bardziej cierpią braki, z tym większą opatrznością ich żywi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz