Rekolekcje ze św. Franciszkiem (2) - Wielkość nędznika

DZIEŃ DRUGI

Wielkość nędznika

Człowieku, zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię
Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha. I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach. Z czego więc możesz się chlubić?
Napomnienia 5

Ten tekst rozpoczyna się krzykiem radości człowieka, który odkrywa, że jest dziełem samego Boga i to dziełem wspaniałym. Każdy, kto zdoła pojąć, na jakiej wysokości Stwórca umieścił człowieka, dostanie niechybnie zawrotu głowy. Ludzkie ciało — Franciszek jest tu niezwykle oryginalny — zostało ukształtowane na obraz ciała Syna Boga. Lepiąc Adama, Stwórca nadał mu postać tego, który miał dopiero przyjść na ziemię: swojego Syna, Jezusa. Lecz to dotyczy każdego ciała ludzkiego. Moje obecne ciało odtwarza ciało Pierworodnego wobec każdego stworzenia (Koi 1,15), mój duch został utworzony na podobieństwo Ojca i Syna. To do mnie kieruje się to wezwanie: Człowieku, zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg.
Nadzwyczajna godność człowieka w jego całościowym bycie, cielesno-duchowym, wynika z miłości Boga, który czyni człowieka podobnego sobie i zaprasza go do partnerstwa, mimo zasadniczej różnicy dzielącej Stwórcę od stworzenia. Pozostaje on wyniesiony ponad wszelkie stworzenie, nawet wtenczas, gdy odwraca się od Boga, który nam nieszczęsnym i nędznym, zepsutym i cuchnącym, niewdzięcznym i złym wyświadczał i wyświadcza wszelkie dobro (l Reg 23,8).

Nigdy nie należy stracić z oczu tej wizji człowieka niezwykle wywyższonego, jako obrazu Boga, mimo moralnego bagna, w którym potrafi się on z rozkoszą nurzać. I dalsza część tekstu, po tym wzniosłym wstępie, mówić już będzie o tej drugiej, ciemnej stronie potomków Adama.
Wszystkie stworzenia pod niebem: zwierzęta, rośliny, minerały i każde inne elementy, jak i cały kosmos — zadziwia się Prostaczek z Asyżu — służą Stwórcy, uznają Go i słuchają. Zdumiewające! Bo jakżeż te byty nie posiadające ani inteligencji, ani woli mogą być wierne Bogu?
Czyż takie rozważania — spytajmy — są tylko poetycką ekspresją, bez żadnych podstaw?

A może jest to raczej głęboka intuicja, objawiająca Boży ład świata, podporządkowanego tajemniczym prawom, którym wszystko, co istnieje, się poddaje.
Po tym wzruszającym spojrzeniu, pełnym życzliwości obejmującej świat niższy od człowieka, gdzie już widać zarysy przyszłej Pieśni do Brata Słońce, następuje oskarżające nas porównanie. Gdyż człowiek, jedyna na ziemi istota obdarzona inteligencją i wolą, jest jednocześnie jedyną, która wyłamuje się z harmonii świata, mającej głosić chwałę Boga i jednocześnie zapewnić ludziom prawdziwe szczęście. Tylko homo sapiens zdolny jest obrać inną drogą i podążyć na swe własne zatracenie...
I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach.

Ten ustęp, cytowany w nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego (nr 598), powiększa winę człowieka. To, że cała przyroda służy Bogu lepiej niż ludzie, jest wyrzutem, złagodzonym jednak, gdyż nie zawsze tak jest. Zdarza się, iż człowiek także służy swemu Stwórcy, zna Go i słucha. Lecz oskarżenie wysunięte przez Franciszka jest wyjątkowo ciężkie. To ty ukrzyżowałeś i krzyżujesz nadal, Tego, który cię stworzył. Ukrzyżowanym Jezusem jest sam Pan Bóg, Stworzyciel, i głównym sprawcą zbrodni nie jest szatan, lecz człowiek. To do niego należała inicjatywa, złe
duchy jedynie wspierały swą mocą jego bestialskie dzieło.
W śmiały sposób Franciszek przekracza czas. To napomnienie skierowane jest do ludzi wszystkich epok, do mnie. Byłem w momencie ukrzy¬żowania, własnoręcznie wbijałem gwoździe, choć nie chodzi tu oczywiście o uczestnictwo fizyczne. Zawsze kiedy mam upodobanie w wadach i grzechach, krzyżuję Pana.

Mieć upodobanie w wadach i grzechach w języku Franciszka znaczy zamknąć się w sobie samym i żyć w iluzji, żyć w przeświadczeniu o własnej samowystarczalności i o własnym rozwoju, podczas gdy w rzeczywistości następuje degradacja. Grzech nie jest przekroczeniem arbitralnego prawa, które by stawiało człowieka w pozycji przestępcy wobec Boga. Jeżeli dokonane zło rani Boga, krzyżuje jego Syna, to dlatego, że najpierw rujnuje samego grzesznika. Dla Boga jest ogromnym cierpieniem widzieć na ziemi swój obraz upodlony, swoje dziecko zagrożone. Samozniszczenie — z pewnością nieświadome — grzesznika, zaplątanego w zniewalającą sieć swych wad dotyka bardziej Boga, aniżeli samego sprawcę. Krzyżować Pana (przy współudziale demonów) — to zadawać nieuleczalną ranę Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów (Ap 1,5).
Z czego więc możesz się chlubić?

Można by na to pytanie odpowiedzieć, że chluba człowieka polega na tym, że jest on stworzony na obraz i podobieństwo Boga, Ojca i Syna, co Franciszek wielokrotnie z mocą podkreśla. Jest to jednak wyróżnienie niczym nie zasłużone, nie może więc stanowić żadnej podstawy do chlubienia się; to nadzwyczajne uprzywilejowanie stawia natomiast wymóg człowiekowi, aby odpowiedział na ten dar czynami miłości. Gdy tego zabraknie, nadzwyczajne zdolności, wiedza, piękno, nawet dar czynienia cudów nie mogą nawet o gram zmniejszyć okropny ciężar ludzkiego grzechu, mordowania Miłości.
Choćbyś bowiem był tak bystry i mądry, że posiadałbyś wszelką wiedzę i umiał wyjaśnić wszystkie rodzaje języków i badać wnikliwie tajemnice niebieskie, nie możesz się chlubić tym wszystkim.
Napomnienia 5

W powyższym fragmencie bez trudu można rozpoznać wpływ świętego Pawła, który wylicza rozliczne charyzmaty i podporządkowuje je wszystkie miłości (l Kor 12,28;13,2). Franciszek wyszczególnia tu rozmaite aspekty wiedzy: finezję intelektualną (subtelność), doświadczenie życia i osądu (mądrość), znajomość wielu rzeczy (naukę). Następnie — zdaje się — przechodzi do darów duchowych, jak tłumaczenie języków oraz intuicję teologiczną (badać... tajemnice niebieskie). Człowiek tak uprzywilejowany nie może się jednak tym chlubić, gdyż demony posiadają tę samą wiedzę, a nawet wyższą.
Bo jeden szatan poznał rzeczy niebieskie i teraz zna sprawy ziemskie lepiej niż wszyscy ludzie...
Tak samo gdybyś był piękniejszy i bogatszy od wszystkich i gdybyś nawet cuda czynił, tak że wyrzucałbyś złe duchy, wszystko to zwraca się przeciwko tobie i nie należy do ciebie i nie możesz się tym wcale chlubić.
Po zaletach rozumu inne są teraz przedstawione: piękno ciała (to jedyny raz Franciszek o nim mówi i wydaje się je dowartościowywać) oraz bogactwo. Jakby zwieńczeniem tych wszystkich przymiotów jest dar czynienia cudów, a w szczególności wypędzania demonów, podobnie jak to czynili apostołowie (Łk 10,17-20). Lecz tak samo jak Pan ostrzegał uczniów, żeby się nie cieszyli, że złe duchy są im posłuszne — bo to się dzieje tylko z mocy Boga — również Franciszek wręcz brutalnie mówi:
Wszystko to zwraca się przeciwko tobie
i nie należy do ciebie
i nie możesz się tym wcale chlubić.
Bardzo to dobitnie powiedziane: i nie należy do ciebie. Faktycznie, to, co człowiek otrzymał od Boga (a otrzymał wszystko): inteligencję, piękno, siłę ciała i przymioty duchowe, konstytuuje jego istotę, ale nie jest on niezależnym właścicielem tych darów. Można go przyrównać do strumienia, którym płynie woda, dopóki źródło bije. Franciszek z ostrością dotyka tu samych korzeni ludzkiego grzechu: człowiek przywłaszcza sobie talenty, które otrzymał na okres życia ziemskiego, aby mógł wypełnić misję naznaczoną mu przez Boga, i używa ich, niczym prawowity właściciel do swych własnych, często niskich celów. Pełen chełpliwości z posiadanych zdolności, zapomina, że jest tylko stworzeniem. Oprzeć się na darach (które nie należą do mnie), aby w ten sposób zaakceptować się samemu i być uznanym przez ludzi i samego Boga, jest pokusą, której Franciszek z pewnością także doświadczał.

Łagodny, życzliwy, braterski Franciszek przypiera w ten sposób pyszałka do muru i obdziera go z wszelkiego dobrego mniemania o sobie, pozostawiając go pustym i nagim. I daje mu w końcu odpowiedź, mogącą szokować, na postawione wcześniej pytanie: Z czego więc możesz się chlubić?
Lecz w tym możemy się chlubić:
w słabościach naszych
i w codziennym dźwiganiu świętego krzyża
Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Franciszek zrozumiał, że człowiek będąc stworzeniem, z natury jest ograniczony, słaby i skłonny do zła. Tym się chlubić, znaczy uznać własną nędzę i dzięki temu otworzyć się na Boga, na Jego moc. A to brzemię ludzkich ułomności, tak ciężkie do dźwigania, stało się świętym krzyżem, odkąd sam Bóg w osobie swego Syna Jezusa obciążył się nim, przyjmując w całej rozciągłości dolę człowieczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz