Człowiek człowiekowi bratem
I uciekajmy się do Jezusa jako do pasterza i strażnika dusz waszych (por. l P 2,25), który mówi: „Ja jestem dobrym pasterzem i pasę owce moje, i za owce moje oddaję me życie (J 10,11).
Wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo więc na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem, bo jeden jest wasz Ojciec, który jest w niebie. Ani nie nazywajcie się mistrzami, gdyż jeden jest wasz mistrz, ten w niebie (por. Mt 23,8-10). Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spelni (J 15,7).
Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20). Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem (J 6,63). Ja jestem drogą, prawdą i życiem" (J 14,6).
Pierwsza Reguła 22,32-40
Te teksty wzięte z Ewangelii stały się jednak franciszkańskie. To on je wybrał, zgrupował według pewnej logiki i włączył do Reguły, jako podstawę życia wspólnotowego. Mimo że są to wybrane fragmenty z pism różnych autorów, w tym zestawieniu stanowią twórczą jedność.
W centrum stoi Chrystus pod postacią Dobrego Pasterza — obraz, którym Franciszek delektuje się zawsze w sposób szczególny — i objawia swą tożsamość, którą jest miłość aż do śmierci (za owce moje oddaję me życie). Jesteśmy wezwani, aby przybiec i skupić się wokół Niego, jak stado przy swoim pasterzu i opiekunie.
Ci, którzy zgromadzą się pod opiekuńczą laską Pasterza, tworzą wspólnotę braci, równych sobie. Spośród wielkich założycieli zakonów, jeden Franciszek umieszcza w regule cytat z Ewangelii wykluczający nazywanie kogokolwiek z ludzi ojcem czy mistrzem. Znamiennym jest również to, że w jego pismach po słowie Pan, najczęściej występuje słowo brat. Gdyż dla chrześcijan nie może być innego ojca i mistrza, aniżeli Ojciec, który jest w niebie, i Mistrz, Jezus Chrystus. Między sobą pozostaną zawsze tylko braćmi i siostrami, mającymi jednego Ojca, tworzą więc rodzinę. Brat, braterstwo są terminami ściśle związanymi z tradycją franciszkańską: Franciszek pierwszy w historii nazwał swoją trzódkę braterstwem i do wszystkich stworzeń, tak ożywionych jak i nieożywionych, zwracał się poufale: bracie.
Dalsza część tekstu przedstawia, z różnych punktów widzenia, obecność Pana we wspólnocie. Zgromadzenie się wokół Pasterza już tworzy wspólnotę, ale żeby ona mogła oprzeć się trudnościom, nie wystarczy trwać przy Nim, trzeba także trwać w Nim (według wyrażenia Janowego). Wtedy słowa Jezusa napełnią członków Duchem, tak że wszystko o cokolwiek poproszą, będzie także życzeniem samego Ojca, więc otrzymają to. Następnie dwa zestawione cytaty z Ewangelii potwierdzają dobitnie obecność Chrystusa tam, gdzie dwóch czy trzech zbierze się w Jego imię; obecność, która będzie trwała do końca świata. Wspólnota wierzących jest miejscem, gdzie mieszka Pan. Jego słowa, będące duchem i życiem, bez przerwy pulsują, potrząsają, atakują nie pozwalając wspólnocie wygodnie się urządzić i opaść w stagnację.
W zakończeniu tekst stawia znów na pierwszym planie Jezusa, pasterza i stróża, aby podkreślić, że nic i nikt nie może Go zastąpić we wspólnocie: On jest drogą, prawdą i życiem.
Za pomocą tego biblijnego wyboru Franciszek skonstruował solidną podstawę teologiczną życia wspólnotowego. Wokół Jezusa, pasterza, zebrani są, jak przy ognisku, bracia, pewni obecności Pana, nią złączeni i nieustannie utrzymywani w czujności przez Ewangelię, która jest duchem i życiem. Wspierając się na tej bazie, Franciszek układa następnie wskazania tyczące stosunków międzyludzkich.
I niech się kochają wzajemnie, jak mówi Pan: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem" (l Reg 11,5; J 15,12). I kochajmy bliźnich jak siebie samych. A jeśli ktoś nie chce kochać ich tak jak siebie, niech im przynajmniej nie wyrządza zła, lecz niech czyni im dobrze (2 LW 26-27). I bliźnich naszych kochajmy jak samych siebie, wszystkich pociągając według sił do Twojej miłości, ciesząc się z dobra innych jak z własnego i współczując w nieszczęściu, i nikomu nie dając żadnego zgorszenia (On 5).
Trzeba kochać bliźniego jak siebie samego; więcej jeszcze, tak jak Jezus nas ukochał, z poświęceniem idącym aż do śmierci.
Lecz kto jest moim bliźnim? Dla Franciszka są to najpierw ci, których tak często nazywa moimi braćmi umiłowanymi. Im, którzy poszli jego śladami drogą Ewangelii, w założonej przez niego wspólnocie, każe się kochać wzajemnie — rzecz rzadka w literaturze religijnej — miłością macierzyńską. I jak matka kocha i karmi swego syna, tak każdy niech kocha i karmi swego brata; Pan użyczy mu do tego swej łaski (l Reg 9,11). Jak bardzo zależało mu na tym porównaniu, świadczy fakt, że choć skrócone nie zostało ono pominięte w drugiej wersji Reguły (2 Reg 6,8). Ta macierzyńska miłość ma być bardzo konkretna: I z zaufaniem powinien jeden drugiemu wyjawiać swoje potrzeby, aby drugi mógł je zaspokoić i usłużyć bratu (l Reg 9,10). Nie należy jednak sądzić, że Prostaczek z Asyżu był tak naiwny, iżby nie widział rzeczywistości, daleko odbiegającej często od wymarzonego ideału. W napomnieniach pozostaje realistą, wie, że można cierpieć prześladowania ze strony braci (Np 3), że zazdrość opanowuje nieraz serca (Np 8), że trudno jest kochać tych, którzy nas biją (Np 14), że nierzadko wymaga się od innych więcej niż od siebie (Np 17), że trudno jest znosić tych, którzy wydają się być bezużytecznym ciężarem (Np 24).
Najwyższym stopniem miłości bliźniego będzie, jak w Ewangelii, miłość nieprzyjaciół, tych którzy nas ranią, którzy nam czynią zło. Opisując w ustępie Drugiej Reguły działanie Ducha Świętego w duszy, Franciszek wskazuje najpierw na modlitwę czystego serca, następnym stopniem jest pokora i cierpliwość, a dzieło wieńczy miłość: Kochajmy tych, którzy nas prześladują, ganią i obwiniają, bo Pan mówi: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują" (2 Reg 10,8-10). Kochać tych, którzy nas nie kochają (i których nie sposób kochać spontanicznie), jest więc najwyższym stopniem rozwoju duchowego, osiągnąwszy go stajemy się doskonali jak Ojciec niebieski (Mt 5,48), który jest dobry dla niewdzięcznych i złych (Łk 6,35; l Reg 23,8). A ponieważ nie jest możliwe dojść do takiej miłości o własnych siłach, skoro trudno jest przebaczyć, stańmy razem z Franciszkiem do przedłużonej modlitwy Ojcze Nasz, prosząc:
A czego nie odpuszczamy w pełni, Ty, Panie, naucz nas w pełni odpuszczać, abyśmy dla Ciebie prawdziwie kochali nieprzyjaciół i modlili się za nich pobożnie do Ciebie, nikomu złem za złe nie oddając (On 8).
Jest oczywiste, że powyższe wymagania nie mogą i nie powinny się ograniczać do ścisłego grona braci. I ktokolwiek przyszedłby do nich: przyjaciel czy wróg, złodziej czy łotr, niech go przyjmą z życzliwością (l Reg 7,14). Tak bezkompromisowo pojęta gościnność przyznaje każdej istocie ludzkiej, choćby najbardziej upodlonej, wartość jedyną dziecka Bożego. Będąc natomiast samemu wśród wrogów (w świecie muzułmańskim na przykład w ówczesnej epoce wypraw krzyżowych...) Franciszek nakazuje braciom nie wdawać się w kłótnie ani w spory, lecz być poddanym wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu na Boga (l P 2,13; l Reg 16,6). Taka postawa, która wyłamuje się z powszechnie przyjętych sposobów działania, ukazuje, co znaczyły dla niego dwa terminy, brat i mniejszy, jakimi to określeniami mieli się nazywać wszyscy członkowie rodziny franciszkańskiej (l Reg 6,3). Brat to istota ufna, bliska, życzliwa; mniejszy to ten, który służy, a nie rządzi.
Te rozważania dotyczące relacji międzyludzkich można zakończyć paradoksalnym tekstem, w którym Franciszek spośród sześciu przedstawionych cnót: mądrość, prostota, ubóstwo, pokora, miłość i posłuszeństwo wyakcehtowuje właśnie tę ostatnią:
Święte posłuszeństwo utrzymuje ciało w umartwieniu, aby było posłuszne duchowi i aby słuchało swego brata, i czyni człowieka poddanym i uległym wszystkim ludziom, którzy są na świecie, i nie tylko samym ludziom, lecz także dzikim i okrutnym zwierzętom, aby mogły z nim czynić, co zechcą, na ile Pan z wysoka pozwoli (Pcn 15-17).
Można by sądzić, że jest to jakaś wydumana mądrość z filozofii zenu czy stoicyzmu oderwana od konkretnej rzeczywistości, lecz nie wiadomo jaką drogą trafia ona jednak głęboko do naszej duszy. Gdyż kochać znaczy także słuchać, przystosować własne ucho i serce na głos drugiego, zrezygnować z pierwszego miejsca dla siebie. W tym sensie prawdziwa miłość jest podporządkowaniem się (wzajemnym...) nie tylko wszystkim ludziom, także porządkowi świata, którego nie można zmienić (narodzenie i śmierć, zdarzenia osobiste i historia). To co Franciszek chce wyrazić przez: lecz także dzikim i okrutnym zwierzętom, pozostaje otwartym pytaniem, gdyż brakuje wiedzy i odwagi, aby na nie odpowiedzieć. Być może odpowiedzią jest miłość, o której kilka linijek wyżej jest napisane, że zawstydza wszelką bojażń cielesną. Gdyż gdzie jest miłość, tam nie ma bojaźni (Np 27).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz