Rekolekcje ze św. Franciszkiem (14) - Nie pragnijmy niczego innego jak Boga samego

Z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu,
z całej siły i mocy, z całego rozumu, z całej żywotności, całym wysiłkiem, całym uczuciem, całym wnętrzem,
wszystkimi pragnieniami i całą wolą kochajmy wszyscy Pana Boga, który dał i daje nam wszystkim całe ciało, całą duszę i całe życie, który nas stworzył, odkupił i zbawił nas tylko ze swego miłosierdzia, który nam nieszczęsnym i nędznym, zepsutym i cuchnącym, niewdzięcznym i złym wyświadczył i wyświadcza wszelkie dobro. Pierwsza Reguła 23,8


W tym finalnym fragmencie Pierwszej Reguły, adresowanej do wszystkich ludzi wszystkich czasów, jesteśmy wezwani przez Franciszka do miłości. Musimy odkryć jak i w czym jesteśmy kochani przez Boga, aby następnie poprzez skupienie wszystkich naszych energii, które nas konstytuują, wyrazić Mu wdzięczność — co jest naszym sposobem kochania.
W czym zatem przejawia się miłość Pana Boga do człowieka? On dał i daje nam wszystkim cale ciało, całą duszę i całe życie. Franciszek za dar fundamentalny, uznaje dar istnienia, konstytuujący się z ciała, duszy i życia. Nie można go oskarżać o dualizm czy pogardę do ciała: to za otrzymanie ciała i duszy składa on dzięki. Za przykładem swojej siostry Klary może śpiewać: Błogosławiony bądź Panie, że mnie stworzyłeś. To samo mówi dalej, lecz już językiem bardziej teologicznym: Bóg nas stworzył, potem, ratując swe dzieło zniszczone przez grzech, odkupił i prowadzi do zbawienia. Świadomy faktu, że człowiek nie może osiągnąć swej pełni o własnych siłach, Franciszek dodaje, że tylko miłosierdzie Boga zapewnia zbawienie. Jakby to przypomnienie podstawowych dobrodziejstw: daru istnienia, odkupienia i zbawienia, nie wystarczało i żeby pokazać nieskończoną miłość Boga do człowieka, Franciszek kładzie nacisk na naszą nędzę i niewdzięczność. Bóg nie przestaje być wspaniałomyślny wobec nas, nieszczęsnych i nędznych, zepsutych i cuchnących, niewdzięcznych i złych. Tak odrażające przedstawienie człowieka może zaskakiwać i razić. Jest to z pewnością w pewnej mierze zabieg literacki, mający uwypuklić kontrast, ale trzeba również przyznać, że cztery spośród sześciu terminów są cytatami biblijnymi. To Bóg widzi człowieka nieszczęsnym i nędznym (Ap 3,17), niewdzięcznym i złym (Łk 6,35); mimo jednak tych negatywnych cech, tak związanych z naturą ludzką, potrafimy być dobrzy mocą łaski. Pejoratywne określenia zepsuty i cuchnący są charakterystyczne dla języka Franciszka i znajdują się w innych jego pismach (l Reg 22,6; 2 LW 46). Używa ich, aby wyrazić obrzydzenie, którego człowiek doświadcza, gdy poznaje swą prawdziwą zgniliznę.

Bóg nie jest egoistycznie zamknięty w swej szczęśliwości. On jest tym, który daje, który wyświadcza dobro każdemu, nawet najbardziej niegodnemu stworzeniu. Odkrycie tej prawdy budzi w sercu ludzkim — stworzonym dla i ku Bogu, jak mówi święty Augustyn — uczucie wdzięczności, będące preludium miłości. Powtarzając za Biblią przykazanie miłości (Pwt 6,5; Mk 12,30), Franciszek w sposób nieomal histeryczny nakazuje rozbudzić w sobie wszelkie możliwe energie i spalić się całemu w płomieniu miłości skierowanym ku Bogu, tak niewiarygodnie dobremu. Sześciu energiom duchowym wzmiankowanym w Piśmie: serce, dusza, umysł (duchowe składniki człowieka), siła, moc, żywotność (dynamiczność, z jaką trzy pierwsze mają się rozwijać) Franciszek dodaje sześć innych: rozum, wysiłek, wolę (dwa ostatnie wyrażają coś z woluntaryzmu), uczucie, wnętrze, pragnienie (emocjonalność). Człowiek więc, choć tak nieszczęsny i nędzny, posiada w oczach Franciszka ukryte skarby,
nadzwyczajne bogactwa, które może on wykorzystać na swej drodze szukania prawdy i Boga.

Ostatecznie, ten tekst, będący hymnem na chwałę nieskończonej miłości Boga, głosi także godność człowieka, który jest zdolny otworzyć się na tę miłość.
Nie miejmy więc innych tęsknot,
innych pragnień, innych przyjemności
i radości
oprócz Stwórcy i Odkupiciela, i Zbawiciela
naszego,
jedynego prawdziwego Boga,
który jest pełnią dobra, wszelkim dobrem,
całym dobrem, prawdziwym i najwyższym
dobrem,
który sam jeden jest dobry,
litościwy, łagodny, miły i słodki,
który sam jeden jest święty, sprawiedliwy,
prawdziwy, wzniosły i prawy,
który sam jeden jest życzliwy, bez winy,
czysty,
od którego i przez którego, i w którym jest
wszelkie przebaczenie,
wszelka łaska, wszelka chwała dla
wszystkich pokutników i sprawiedliwych,
dla wszystkich błogosławionych,
współweselących się w niebie.

Franciszek nalega, abyśmy odrzucili wszelkie tęsknoty, pragnienia, które by nie były skierowane ku Bogu. Tęsknić i pragnąć znaczy dążyć całąmnaszą istotą, wewnętrznym uniesieniem do Tego, który jest jedyną przyjemnością, jedyną radością zdolną wypełnić całkowicie człowieka. Franciszek sugeruje nam, że w ludzkim sercu tkwi rana nienasyconego pragnienia, przez Jana od Krzyża nazwana rozkoszną, którą jedynie Bóg może uleczyć, żeby powiedzieć, czym jest Bóg dla człowieka, Franciszek gromadzi podobnie jak w Uwielbieniu Boga Najwyższego (medytowanym w 13. dniu) całą serię przymiotników, z których każdy próbuje wyrazić coś z Jego bytu. Na pierwszym miejscu ukazana jest dobroć Boga: sześć różnych określeń, będących jednocześnie synonimami, zaledwie wystarcza, aby ją opisać. Jest On pełnią dobra, bez żadnego braku; jest wszelkim dobrem, poza nim nie istnieje żadne dobro; całym dobrem, ponieważ wszystko w Nim jest dobre; prawdziwym i najwyższym dobrem, nie jest iluzoryczny ani uwodzicielski i poza Nim nie można nawet pomyśleć o jakimkolwiek dobru; On sam jeden jest dobry, będąc prototypem i źródłem dobra, gdziekolwiek ono istnieje. Czy Franciszek był świadom tych wszystkich znaczeń, czy też tylko, będąc w stanie poetyckiego upojenia, rzucał słowa, jedno za drugim?

Przedstawiwszy te ogólne i dość abstrakcyjne przymioty, Franciszek wymienia następnie cztery inne, bardziej już bliskie ludziom, zaczerpnięte z życia codziennego; Bóg jest jak przyjaciel, czy raczej małżonek: litościwy, łagodny, miły i słodki. Po tym chwilowym wytchnieniu tekst prowadzi nas jednak znów na wyżyny: Bóg jeden jest święty, różny i odrębny; sprawiedliwy, ponieważ On widzi i ocenia rzeczywistość, według tego, czym ona w istocie jest; prawdziwy, w Nim nie ma uwodzicielskiej i kłamliwej powierzchowności; prawy, będąc prawdziwy siłą rzeczy jest także szczery i szlachetny. Kolejny werset sprowadza nas znów do Boga całkiem zwyczajnie życzliwego, lecz dwa następne określenia mogą zaskoczyć: Bóg jest, dla Franciszka, bez winy i czysty. Aluzja, być może, do wiecznego i niezgłębionego dziecięctwa Boga, zawsze będącego w trakcie rodzenia się...

Następny fragment jest sformułowany bardziej teologicznie. Człowiek rozważany jest tu w trzech sytuacjach: pokutnik, ten, który wszedł na drogę nawrócenia; sprawiedliwy, ten, który przemieniony i oczyszczony, zbliża się do Boga; i wreszcie błogosławiony, przebywający już w wiecznej radości nieba. Dla pokutników Bóg jest przebaczeniem, dla sprawiedliwych łaską, dla błogosławionych chwałą.
Tak więc dla wszystkich Bóg jest bezdennym oceanem niewyczerpanej radości i nieustannego świętowania. Wystarczy, że człowiek to sobie uświadomi, czy raczej doświadczy, aby wszystko, co było do tej pory dla niego ważne, straciło na znaczeniu. Słówko nic tak często powtarzane (jak nada u Jana od Krzyża) znaczy, że wszystko, co jest oddzielone od Boga, staje się puste i zwodnicze, staje się przeszkodą, murem, ekranem. Toteż:
Niech więc nam nic nie przeszkadza, nic nie oddziela,
nic nie staje między nami a Bogiem. Mówi się często, zbyt pochopnie, że w przeciwieństwie do Jana od Krzyża, który wzywa do radykalnego oderwania się od stworzeń, Franciszek prowadzi do Boga poprzez stworzenia. Porównanie oparte jest na bardzo powierzchownych spostrzeżeniach. Jak zobaczyliśmy w powyższym fragmencie, dla Franciszka także stworzenie może przeszkodzić spotkaniu z Bogiem. Wszędzie, na każdym miejscu, o każdej godzinie i o każdej porze, codziennie i nieustannie wierzmy wszyscy szczerze i pokornie, nośmy w sercu i kochajmy, czcijmy, uwielbiajmy, służmy, chwalmy i błogosławmy, wychwalajmy i wywyższajmy, wysławiajmy i dzięki składajmy najwyższemu i najwznioślejszemu Bogu wiecznemu, Trójcy i Jedności, Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, Stwórcy wszystkich rzeczy i Zbawicielowi wszystkich w Niego wierzących, ufających i miłujących Go, Temu, który nie ma początku i końca, który jest niezmienny, niewidzialny, niewypowiedziany, niewysławiony, niepojęty,
niezgłębiony,
błogosławiony, godny uwielbienia,
chwalebny, przesławny, wywyższony,
wzniosły, najwyższy,
słodki, godny miłości, ukochany
i cały pożądany ponad wszystko na wieki.
Amen.

Bóg tak dobry, tak pożądany, tak upragniony pozostaje jednak na zawsze niepojęty dla nas i żaden człowiek nie jest godny wymówić Jego imienia. Dlatego tym bardziej jeszcze powinniśmy Go sławić i wielbić. To trzecie wezwanie Franciszka do ukochania Boga, jak olbrzymia fala, dosięga nas i niesie ku ostatnim głębiom tajemnicy w rozważanym tekście. Terminy spotkane już gdzie indziej: najwyższy i najwznioślejszy Bóg wieczny, Trójca i Jedność, Ojciec, Syn, Duch, Stwórca, Zbawiciel oznaczają tę tajemnicę określeniami wziętymi z tradycji chrześcijańskiej. Ci, którzy w wierze, w nadziei i w miłości oddają się Bogu, wiedzą i nie wiedzą jednocześnie, kim On jest. Franciszek, chcąc oddać coś z Jego wielkości, używa długiego korowodu imion (86 w swoich pismach), tu przywołuje na pomoc określenia zwane przez teologię negatywnymi. Bóg jest niewidzialny dla oczu ludzkich, niepojęty i niezgłębiony przez intelekt, niewypowiedziany, niewysłowiony, żadnym wysiłkiem języka. Wobec ludzkiego doświadczenia czasu On nie ma początku i końca i jest niezmienny. Cóż więc można powiedzieć o tym, który jest chwalebny, przesławny, wywyższony, wzniosły, najwyższy, jeżeli nie to, że jest błogosławiony i godny uwielbienia. Stając naprzeciw takiej przepaści człowiek nieuchronnie wpada w zachwyt i osłupienie, a jedyna postawa, którą mu wypada przyjąć, będzie nieustanne wychwalanie Jego piękna, to co język Pisma i liturgii nazywa adoracją.

Chwalmy i błogosławmy, wychwalajmy i wywyższajmy, wysławiajmy i dzięki składajmy — w ten sposób Franciszek proponuje, według swego zwyczaju, wielbić Boga. Adoracja przeważa u Franciszka, ale mówi on także o wierze, która jest pokorną pamięcią serca:
wierzmy pokornie i nośmy w sercu; o kochaniu i o służeniu; a wreszcie o uszanowaniu należnym tajemnicy: czcijmy, uwielbiajmy.
W zakończeniu, po — wydawałoby się — odsunięciu Boga w nieosiągalne dla stworzenia rejony, ukazany jest On znów całkiem blisko, jak oblubieniec czekający na nas z utęsknieniem, ten Bóg, który jest:
słodkim, godnym miłości, ukochanym
i całym pożądanym ponad wszystko na wieki.
Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz